DZIWNE ZNIKNIĘCIE DOKTORA STRANGE’A
Po zadziwiająco udanych, jak na Jasona Aarona dwóch tomach „Doktora Strange’a”, nadszedł czas na oddanie opowieści w ręce kolejnych twórców. Co do niektórych z nich miałem mieszane uczucia, ale na szczęście udział Dennisa Hopelessa, a także fakt, iż album łączy się z eventem „Tajne imperium”, przekonały mnie do sięgnięcia po niego. I piszę tu na szczęście, bo to kawał dobrego komiksu, który na ponad 250 stronach zbiorczego wydania zapewnia udaną rozrywkę nie tylko miłośnikom tytułowego bohatera.
Stało się! Największy bohater Ameryki, Kapitan Ameryka, stał się zły, przejął rządy a także odciął Nowy Jork, używając do tego kopuły ciemności, spod której nikt nie może się wydostać. Miasto pogrąża się w chaosie, zaczyna dominować przemoc… Na szczęcie są bohaterowie, którzy gotowi są bronić go przed zagrożeniami. Doktor Strange, Daredevil, Spider-Woman i inni nie wiedzą jednak jeszcze, jakie niewygodne sojusze będą musieli zawrzeć, by móc zrealizować swoją misję!
To oczywiście nie koniec. Kiedy wydarzenia „Tajnego imperium” dobiegają końca, pojawiają się nowe problemy. Strange bowiem znika, a jego miejsce zajmuje Loki. Jaki jest jego cel? Do czego wykorzysta swoją nową pozycję? I co właściwie stało się z Doktorem?
„Doktor Strange” to nie jest postać, za którą szczególnie przepadam. Cenię sobie jej filmową wersję, głównie dzięki świetnemu Benedictowi Cumberbatchowi, który się w niego wcielił. Komiksowy zawsze był dla mnie, bo… był. Jego gościnne występy w moich ulubionych seriach nie zachęcały do poznawania solowych przygód, ale że jestem czytelnikiem ciekawskim i chcę poszerzać horyzonty, a w pewnym momencie przypomniałem sobie, że na półce nie mam żadnego albumu z czołowym magiem Marvela w roli głównej, zdecydowałem się sięgnąć po serię Aarona. I spodobała mi się. O wiele bardziej, niż większość jego komiksów.
I podoba mi się także ciąg dalszy. Właściwie można rzec, że jest to album samodzielny, choć jednocześnie mocno powiązany z „Tajnym imperium”. Poza tym to po prostu dobra komiksowa rozrywka. Lekka, prosta, pełna humoru i przygód, dobrze napisana (Hopeless, który urzekł mnie swoją „Spider-Woman” tym razem też nie zawiódł) i sympatycznie zilustrowana. Różnorodna, to trzeba przyznać, ale wcale nie mniej udana, niż poprzednie dwa tomy.
Dla fanów Strange’a i wszystkich, którym podobał się event „Tajne imperium” i chcą przeczytać wszystkie możliwe dodatki, to pozycja, którą powinni poznać. Ale nie tylko oni będą zadowoleni. Kto bowiem lubi lekkie, rozrywkowe superhero z solidną dawką fantastyki, na pewno nie będzie zawiedziony.