4.0
2022-03-25Recenzja zweryfikowanaLata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia. Zapewne każdy z Was ma pewne przemyślenia na początek czegoś nowego, które spadło na nas po wielu ważnych wydarzeniach historycznych. Wreszcie nasz "bratni naród" zaczął opuszczać Polskę, zaczęła się transformacja ustrojowa (a może już trwała?). Pozbyliśmy się "ruskich" - dało się słyszeć z wielu domów. Co jeszcze zapamiętaliśmy z tamtego okresu? Pewnie to zależy od wieku. Ja kończyłem podstawówkę i powoli wkraczałem w dorosłe życie. Pierwsze magnetowidy i kasety VHS, Stadion i jeden z największych bazarów Europy, gdzie, podobno, można było kupić wszystko. Po pirackie płyty CD z muzyką, poprzez filmy, szczególnie te dla dorosłych, a kończąc na nielegalnych dokumentach czy nawet broni. Pamiętam jeszcze, że obok na bocznym boisku grałem w piłkę nożną, rywalizując w B-klasie. Dlaczego przyszło mi na wspominki? Zaintrygowała mnie pewna powieść, jej tytuł, a przede wszystkim opis na ostatniej stronie okładki:
...Zawiążcie spodnie z lampasami, przyciszcie "Disco Relax" i naszykujcie miskę chrupek Star Foods. Ruszamy w podróż do drugiej połowy lat 90., w samo serce wielkomiejskiej, betonowej dżungli, gdzie ulicą rządzi prawo pięści, a w domach - prawo pasa lub kabla od prodiża.
Właśnie ten fragment zachęcił mnie, bym przeczytał, a jakże!, kolejny debiut literacki. Tym razem zaczytałem się w powieści obyczajowej, która okazała się w 100% powieścią satyryczną. Autorem niniejszej jest Jakub Kaleta, łodzianin z urodzenia i zamieszkania, był dziennikarz w łódzkich stacjach radiowych. Swą powieść pisał... kilkanaście lat, pieścił ją, dopracowywał, szlifował, aż na rynku pojawiła się Zemsta rodziny Omletów.
Ruszajmy więc w podróż poPRLowski i zobaczymy, jak funkcjonowaliśmy pod koniec ubiegłego stulecia! Głównym bohaterem książki jest czwartoklasista Miłosz Omlet. Wszystko zaczyna się w chwili, gdy podczas lekcji wychowania fizycznego, kilku młodych uczniów 4B zwyczajnie wszczęło awanturę między sobą. Jak to w klasie, wiadomo, a jeszcze na lekcjach w-fu! Oczywiście poszło o to, że Miłoszek, który miał spore problemy z nadwagą, zapomniał zabrać stosownego ubrania na ostatnią lekcję, jako był wspomniany w-f. Jak się dowiadujemy, celowo, bo dzięki temu zaplanował spożycie którejś to już porcji trzeciego, bądź czwartego śniadania. Miał pecha, bo powtarzając pilnie język niemiecki, usiadł koło niego klasowy zawadiaka, Patryk Czujka, który nie mógł ćwiczyć z innych, bardzo ważnych powodów. Dzień wcześniej była wywiadówka, która skończyła się, i tu cytuję - "powierzchownymi obrażeniami". Kłótnię młodzieży przerwał nauczyciel, który ostrym pociągnięciem za ucho Patryka, doprowadził do tego, że lekcja do końca przebiegała już bez zakłóceń. Jak się pewnie domyślacie, to nie był koniec. Patryczek nie znosił upokarzania, więc po lekcjach swoje niezadowolenie znalazło upust na Omlecie. Pobity, z ranami nosa i innych miejsc, chłopak dotarł do domu. Gdy to zobaczył ojciec Miłosza, postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Jak się to skończyło, musicie sami przeczytać.
Ja ubawiłem się niesamowicie, choć autor bardzo mocno starał się przejaskrawić tamte czasy. Udało mu się to znakomicie, ale sami zobaczycie, że wszystko, co opisał, miało miejsce w wielu miejscach na blokowiskach. Salwy śmiechu musiałem skrzętnie ukrywać pod maseczką, by nie przeszkadzać innym podróżnym w komunikacji miejskiej.