Dla kogo jest książka Damiana Hadasia „Alaska. Przystanek na krańcu świata”? Dla wszystkich tych, którzy w młodości oglądali serial „Przystanek Alaska” i podkochiwali się w doktorze Fleischmanie. Także dla tych, którzy całkiem niedawno śledzili perypetie rodzin w dokumencie „Dom na Alasce” i przeżywali wybór odpowiedniego lokum przez bohaterów. Także dla tych, którzy po prostu lubią czytać o odległych, dla nas „dzikich” krainach, a także dla tych, którzy zabukowali już bilet do Anchorage i właśnie przed nimi przygoda życia. Każdy będzie mógł z niej dowiedzieć się czegoś nowego o tym niezwykłym stanie USA. Autor pisze o historii, często niełatwej, o czasach, kiedy obszar ten należał do Rosjan, o rdzennej ludności, wreszcie o kupnie ziemi przez Amerykanów, o gorączce złota, kopalniach miedzi i odkryciu ropy. Dzięki niemu możemy także poznać współczesne problemy miejscowej ludności, bo życie na Alasce i dziś nie jest łatwe i nie wystarczą dobre chęci i ułańska fantazja, żeby dać sobie radę na tym terenie, o czym wielu się przekonało. Nie jest chyba możliwa opowieść o Alasce, bez opisu jej przyrody, bowiem to ona kusi i zwodzi różnej maści globtroterów i obieżyświatów. Piękno jej zapiera dech w piersiach (duży plus za dołączenie do tekstu zdjęć). Są tu góry z najwyższym szczytem Ameryki Północnej, górą Denali, jeziora, czynne wulkany, lodowce (a jest ich tak dużo, że nie są dokładnie policzone, ale wiemy, że żyją w nich… robaki lodowe!), rwące rzeki, łosie, które zaglądają do okien, niedźwiedzie grizzly i polarne oraz ulubione przez Damiana Hadasia, susłogony arktyczne. Alaska to aż osiem parków narodowych, z czego…7 znajduje się w pierwszej dziesiątce największych parków narodowych USA. Warto dodać, że tylko do trzech z nich można dostać się autem, do pozostałych dotrzemy wyłącznie samolotem lub statkiem, więc wyjazd w te wciąż dziewicze tereny może być niepozbawioną solidnej dawki adrenaliny wyprawą. Ale nie trzeba ich odwiedzać, bowiem według autora „spektakularna przyroda na Alasce dostępna jest właściwie na każdym kroku i za każdym zakrętem, nie tylko w parkach narodowych”.