5.0
2025-08-28Recenzja zweryfikowanaWyobraź sobie, że masz w kieszeni magiczny przedmiot, który jednym pstryknięciem usuwa z Twojej pamięci te najgorsze chwile. Klątwa szkolnych niepowodzeń? Wykasowane. Bolesne rozstania, które wciąż ściskają serce? Znikają. Rodzinne konflikty, przez które wciąż czujesz gorycz? Usuwasz je bezpowrotnie. Świat bez żalu, bez traum, bez cienia bólu. Czy bylibyśmy wtedy szczęśliwsi, a może... byłaby w nas pustka? Stracilibyśmy część siebie, bo przecież to ból nas kształtuje. Ale pokusa, by odciąć się od cierpienia, jest ogromna. Właśnie na tym pytaniu opiera się historia, którą odkryłam w książce Renaty Wasilewskiej.
Dlaczego sięgnęłam po "Złodziejkę wspomnień"?
Wiecie co? Jestem jak sroka. Na początku przyciągnęła mnie sama okładka w połączeniu z tytułem. Taka intrygująca, trochę tajemnicza, ale widać na niej ten lekki błysk szaleństwa i fantazji, który lubię. A potem opis – "przewrotna obyczajówka z wątkiem kryminalnym i szczyptą fantazji". To brzmiało jak obietnica czegoś, co jest jednocześnie zabawne, wciągające i niecodzienne. Prawda jest taka, że wcale nie szukałam thrillera psychologicznego, tylko czegoś, co pozwoli mi oderwać się od rzeczywistości. I "Złodziejka wspomnień" to zdecydowanie zrobiła.
O czym tak naprawdę jest ta książka?
Z opisu wiedziałam, że to historia o Matyldzie, która ma niezwykły dar, ale to, co odkryłam w środku, przerosło moje oczekiwania. Jasne, Matylda pomaga ludziom, ale w jej życiu pojawiają się barwne postacie: podrywacz Jerry i hakerka Zuza. To trio jest tak świetnie skomponowane, że od razu poczułam, że to będzie jazda bez trzymanki. Ale wiecie, co mnie najbardziej zaintrygowało? Fakt, że ich rutyna zostaje przerwana, gdy wkraczają w sprawę morderstwa. Nagle z "złodziejek wspomnień" stają się detektywami amatorami. Czyż to nie jest fantastyczny pomysł? Autorka zręcznie przeplata te wszystkie wątki, dodając do tego wątek miłosny i co najlepsze, niesamowicie zabawnego kota.
Co czeka czytelnika i co mnie zachwyciło?
Och, emocje! Myślałam, że to będzie po prostu lekka lektura, ale myliłam się. Podczas czytania przeżywałam całą paletę emocji. Był moment, kiedy śmiałam się w głos, bo poczucie humoru autorki jest po prostu rewelacyjne. Dialogi między bohaterami są tak żywe i dowcipne, że czułam się, jakbym siedziała z nimi przy jednym stole. Potem, kiedy akcja nabierała tempa, czułam napięcie i ciekawość. Czasami pojawiało się nawet wzruszenie, bo autorka nie bała się dotknąć poważniejszych tematów.
Jednak to, co najbardziej mnie urzekło, to magiczny realizm tej książki. Wasilewska stworzyła świat, który jest bardzo podobny do naszego, ale ma w sobie ten jeden, magiczny element. Nie jest to jakaś nadmuchana, fantastyczna opowieść, ale raczej opowieść o zwykłych ludziach z niezwykłym darem. I to jest to, co mi się w niej tak bardzo spodobało. Niebanalny pomysł, ciekawe postacie, intryga, która wciąga i to wszystko podane z taką lekkością i humorem.
Dlatego, jeśli szukacie czegoś, co sprawi, że zapomnicie o całym świecie, pokochać uroczych i szalonych bohaterów, śmiać się, a potem trzymać w napięciu, to ta książka jest dla Was. Jest idealna na wieczory, kiedy potrzebujecie pozytywnej energii i odrobiny magii w codzienności. "Złodziejka wspomnień" to debiut, który pozostawia w sercu niedosyt i nadzieję na kolejne historie tej autorki!