5.0
2025-06-16Recenzja zweryfikowanaMoje pierwsze spotkanie z autorem, którego stylu wcześniej nie znałam, ale którego teraz długo nie zapomnę.
Zawsze powtarzam, że sięgam po książki intuicyjnie, często kierując się przeczuciem, emocjami i często opiniami innych czytających. Tak właśnie było z „Wszystkimi barwami mroku”. To moja pierwsza książka Chrisa Whitakera, autora, którego do tej pory nie znałam. Przyznam szczerze, ta cegiełka na półce trochę mnie przerażała. Gruba, rozbudowana, wymagająca. Ale coś mnie do niej ciągnęło. I cieszę się, że dałam jej szansę.
To książka, która zabiera nas do lat 70. XX wieku, do miasteczka Monta Clare w stanie Missouri. Niby świat się zmienia, kończy się wojna w Wietnamie, wielcy sportowcy walczą o tytuły, ale w Monta Clare czas jakby się zatrzymał. I właśnie tam dzieją się rzeczy, o których nie mówi się głośno, znikają dziewczyny. Nikt nie zna sprawcy. Nikt nie zadaje pytań. Wszystko milknie… aż do dnia, w którym chłopiec o imieniu Patch postanawia nie stać z boku.
Patch to postać, którą pokochacie, mimo jego fizycznych ograniczeń, jest niesamowicie wrażliwy, odważny, prawdziwy. Nie potrafi przejść obojętnie obok przemocy i krzywdy. Kiedy ratuje Misty, dziewczynę, w której się podkochuje, sam nie wie jeszcze, że ten jeden moment zmieni jego życie na zawsze.
To nie jest książka, którą się czyta jednym tchem. To książka, przez którą się płynie. Która zmusza do refleksji, która rozdziera serce, ale też koi. Whitaker stworzył historię, która nie jest jedynie thrillerem, choć napięcia tu nie brakuje. To raczej wielowymiarowa opowieść o dorastaniu, przyjaźni, traumie, miłości i granicach poświęcenia.
Zastanawiałam się wiele razy podczas lektury: ile jesteśmy w stanie znieść, zanim przestaniemy wierzyć w dobro? Czy jedno wydarzenie może zdefiniować całe nasze życie? Jak rozróżnić, kto jest prawdziwym bohaterem, a kto tylko tak wygląda?
Ta książka wywołała we mnie mnóstwo emocji, był ból, był smutek, była nadzieja. Był też lęk. Ale na końcu, było też światło. Bo w tych wszystkich barwach mroku autor zostawia nam maleńki promyk, pokazuje, że nawet w najciemniejszych zakamarkach życia może tlić się dobro.
Nie ukrywam, to jedna z tych książek, które zostają z człowiekiem na długo. Które nie kończą się wtedy, gdy przewracasz ostatnią stronę. Zostają w sercu i umyśle. Skłaniają do zadania sobie ważnych pytań o to, co w życiu naprawdę się liczy.
Jeśli jeszcze się wahasz, nie wahaj się dłużej.
Daj się porwać tej historii. Daj sobie czas na jej przeżycie.
Może i dla Ciebie będzie to początek pięknej, literackiej znajomości z autorem, który nie boi się pisać o tym, co trudne i prawdziwe.