5.0
2019-04-06Recenzja zweryfikowanaPiękna rzecz jak Tom King, prawnik z wykształcenia. Były, długoletni pracownik CIA, którego serce rwało się do pisania powieści i scenariuszy komiksowych, wziął pierwszoligową postać Marvela i zrobił z nią tak niezwykłe rzeczy, a dobrana cholernie zdolna zgraja artystów pomogła stworzyć z tego małe arcydzieło. Komiks Vision, własnie został wydany w Polsce przez wydawnictwo Egmont.
Vision, syntezoid, czyli android korzystający z syntetycznych ludzkich narządów i krwi - coś jakby bardziej zaawansowane od robota - jest dziełem Ultrona, który chciał z jego pomocą zniszczyć Avengers. Vision szybko zwrócił się jednak przeciw swemu stwórcy i od tamtej pory walczy w szeregach superbohaterskiej drużyny.
Tuż przed wydarzeniami w historii, którą opowiada przytaczany komiks, Vision stworzył sobie rodzinę. Żonę, dwójkę dzieci. Z czasem też psa. zamieszkali w spokojnej Virginii, na przedmieściach Waszyngtonu, otoczeni przyjazną na pierwszy rzut oka, zieloną okolicą. Im bardziej sielankowo to brzmi tym bardziej uzasadnione jest pierwsze pytanie rodzące się w naszej głowie "co może pójść nie tak?". Pytań będzie zdecydowanie więcej, a odpowiedzi niepokojące, acz satysfakcjonujące. Vision po resecie zapełnionego przez lata twardego dysku, który postanowił oczyścić celem wydajniejszej pracy, zapragnął być zwyczajnym gościem. Chciał osiągnąć przeciętność, normalność, dążył do bycia człowiekiem. Brzmi banalnie, bo temat robota, który chciałby być ludzki jest dość wyeksploatowany w popkulturze, ale jak widać można to pokazać jeszcze w sposób tak świeży jak te powitalne ciasteczka od sąsiadów dla nowoprzybyłej rodziny.
Jak to zwykle w takich historiach bywa, roboty, niezwykłe moce i wydarzenia to jak najlepsza metafora życia naszego, ludzkiego, rzeczywistego. Historia Państwa Visionów bowiem wspaniale pokazuje co to znaczy być człowiekiem i co tak naprawdę czyni nas ludźmi. Robi to jednak nie w sposób jednoznaczny, łopatologiczcny. Każdy z nas musi się nad tym zastanowić. Być może zamknąć komiks na chwilę, ochłonać, przekartkowac do tyłu o kilka kartek. Zaryzykuje stwierdzenie, że każdy w tym komiksie znajdzie coś co jest mu bliskie, co go trafi prosto w serce albo zmąci spokój przy wieczornej lekturze. Bo tu jest sporo o sensie życia, ale i tyle samo, a może i więcej o śmierci i umieraniu czy stracie bliskich. Rodzina, że jest najważniejsza to utarty slogan, ale niebanalny i tragiczny obraz troskliwej i kochającej się rodziny sprawia, że to hasło jest prawdziwe tak samo jak nieprawdziwe okazuje się szczęście w rodzinie Visionów. Nie sądziłem, że opowieść o robotach może tak emocjonalnie sponiewierać człowieka. King osiągnął perfekcję w wywoływaniu uczuć za pomocą narracyjnych metafor. Zamierzony formalny, jakby robotyczny sposób narracji i prosta kreska wzmacniają jedynie efekt. Świetną robotę odegrali tu rysownicy, koloryści i reszta artystów. Układ kadrów oraz struktura samej historii sprawia, że komiks aż prosi się o przeczytanie go więcej niż raz, o ile nie sprawia tego sama już waga tematu, którą ciężko przetrawić w całości za pierwszym razem.
Vision ma algorytm na wszystko. W teorii wie jak być normalnym i przeciętnym obywatelem z normalną pracą i przyziemnymi sprawami. Jego rodzina zaprogramowana jest na szczęśliwe, spokojne życie. Robią błahe, codzienne, ludzkie rzeczy. Czasem starają się aż za bardzo je naśladować. Wierzą, że udawanie ludźi sprawi, że będą tacy jak oni. W wielu sytuacjach normalne zachowania wydają się jednak bardzo nienormalne, a bezemocjonalne reakcje i interakcje bohaterów budzą w nas niepokój. Połączone to z cyniczną narracją działa na naszą wyobraźnie w sposób chyba nawet niezamierzony przez twórców.
Wgrane fale mózgowe i wzorce zachowań syntezoidów pozbawione są ludzkiego pierwiastka spontanicznośći i emocjonalości, która uchroniłaby przed wieloma złymi rzeczami. Ale czy to by wystarczyło? Czy tylko to czyni nas lepszymi od robotów? Czy tego jedynie brakuje Visionowi i jego rodzinie? Vision do tej pory współżył pośród ludzi. Był w stanie się zakochać, z wzajemnością, choć bez happy endu. Bronił ludzkości przez wiele lat, uratował świat 37 razy. Dlaczego kiedy przychodzi pora odciąć się od starego życia, nie jest mu dane zaznać szczęścia, a rodzina syntezoidów, która miała być kluczem do jego osiągnięcia, tak naprawdę stoi mu na drodze?
Wielką zaletą komiksu Vision jest to, że nie wymaga żadnej znajomości przepastnego uniwersum Marvela. Idealnie nadaje się na pierwszą lekturę z tego fascynującego świata. Istnieje jednak ryzyko, że okaże się to zbyt ciężkim kalibrem dla kogoś kto kojarzy komiksy superbohaterskie z wartką akcją i naparzaniem się pod byle pretekstem po pyskach. Dzieło Toma Kinga paradoksalnie jest całkowicie inne, jednak nie przeszkodziło mu to by stać się jednym z najlepszych historii Domu Pomysłów ostatnich lat. Uważam, że warto podjąć to ryzyko, bo ten niepozorny tom z uśmiechnięta rodziną na okładce ma szansę sprawić, że zastanowimy się dłuższą chwilę nad własnym życiem, jego sensem, popatrzymy wstecz na nasze relacje z bliskimi, pomyślimy o swojej rodzinie i zastanowimy się jak tak naprawdę szczęśliwi jesteśmy mając to co mamy.