5.0
2025-08-14Recenzja zweryfikowanaJak mnie ktoś już troszkę zna, wie, że lubię poznawać nowych autorów. Już sam widok tej okładki sprawił, że nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie. Przepiękna, klimatyczna, przyciągająca wzrok od razu coś we mnie poruszyła. Potem przeczytałam opis i poczułam, że to może być historia dla mnie. Intuicja mnie nie zawiodła, „Dziewczyna z herbaciarni” to opowieść, która przeniosła mnie w świat pełen zapachów, emocji i czułości. Tam, gdzie codzienność splata się z tajemnicą, a każda filiżanka herbaty staje się pretekstem do odkrywania siebie i drugiego człowieka. Cieszy mnie, że znalazłam autorkę, która potrafi tak pięknie opowiadać o uczuciach. Subtelnie, ale z ogromną siłą tworzyć historie, które wzruszają, poruszają i zostają na sercu ślad.
Anastazja, główna bohaterka, poruszyła mnie od pierwszych stron. Autorka pozwala nam poznać ją w momencie narodzin, co sprawia, że od razu poczułam z nią jakąś więź. Jej historia wzbudziła we mnie emocje, których się nie spodziewałam. Wychowana w klasztornym sierocińcu, pozbawiona rodzinnego ciepła, trafia w toksyczny związek i choć wydawać by się mogło, że jej życie zostało z góry przesądzone, ona postanawia się nie poddać. Ucieka. I to właśnie ta decyzja, choć trudna, ale odważna, daje początek opowieści, którą przeżywałam całym sercem.
Nowy rozdział jej życia rozpoczyna się w małej miejscowości na Dolnym Śląsku, gdzie zatrudnia się w pałacowej herbaciarni. To miejsce ma w sobie coś magicznego. Wśród zapachu cynamonu, bergamotki i liści herbaty Anastazja powoli zaczyna oddychać pełną piersią. Uczy się ufać sobie, ludziom, pozwala sobie na emocje, które do tej pory były dla niej zbyt bolesne. A wraz z nią ja również się uczyłam. Zatrzymywałam się. Czułam, że każda chwila opisana w tej książce ma znaczenie.
Nie sposób nie wspomnieć o Otto von Wartenburgu bogatym, zdystansowanym, ale bardzo intrygującym właścicielu pałacu. Jego obecność wywołuje wiele emocji, a relacja, jaka rodzi się między nim a Anastazją, jest niezwykle subtelna, nienachalna, prawdziwa. To nie romans w stylu „od razu iskry”, ale coś, co buduje się krok po kroku, razem z bohaterką, jej lękami i nadziejami.
Ta książka to nie tylko historia jednej kobiety. To opowieść o wielu ludziach poranionych, zagubionych, szukających swojego miejsca i swojego spokoju. Każdy z nich nosi w sobie jakiś dramat, ale autorka pokazuje ich z taką czułością, że trudno nie poczuć do nich sympatii.
Mimo że książka ma w sobie sporo światła i nadziei, nie brakuje w niej trudnych emocji smutku, tęsknoty, zawiedzionych marzeń. I właśnie to mnie urzekło. Że nie jest przesłodzona. Że niesie prawdę. Że wzrusza, zatrzymuje, ale też daje czytelnikowi ukojenie.
To historia, która pachnie jak dobra herbata, każda strona jest jak kolejny łyk czegoś ciepłego, aromatycznego, kojącego. „Dziewczyna z herbaciarni” to książka o przynależności, o szukaniu korzeni, o miłości, która potrafi przyjść wtedy, gdy się jej najmniej spodziewamy. I o sile tej cichej, wewnętrznej, która pozwala zawalczyć o siebie, nawet jeśli całe życie mówiło Ci, że nie masz prawa.
Zdecydowanie polecam. A sama wiem, że na Agacie Sawickiej moja czytelnicza przygoda się nie skończy, a wręcz przeciwnie, dopiero się zaczyna.