4.0
2022-06-19Recenzja zweryfikowana Nikt nie potrafi lepiej zrozumieć drugiego człowieka, aniżeli osoba, która dzieli jego rozterki. Wspólne problemy, niezależnie jakiej części życia dotyczą, łączą ludzi, nawet sobie obcych i zawiązują między nimi niewidzialną, aczkolwiek znaczącą nić porozumienia. Tak też może się stać w przypadku złamanego serca. Któż lepiej współodczuwa ten wszechogarniający ból, aniżeli osoba, która również go doświadcza? Życie jednak lubi sobie z człowieka zakpić i zmienić jego ścieżki losu w najmniej spodziewanym momencie. Chociażby takim, jak w założeniu chwilowa znajomość, w ramach ukojenia pokiereszowanych uczuć. Bo na prawdziwą miłość można trafić w każdym momencie, prawda? Hunter jest strażakiem, szczerze oddanym swojej pracy. Niezwykle empatycznie podchodzi do swoich obowiązków, kocha pomagać ludziom i jest w nią zaangażowany. Spędza w niej większość swojego czasu, próbując ukoić ból nieszczęśliwego zakochania. Bowiem miłość jego życia (a przynajmniej tak mu się wydaje) bierze ślub z jego kuzynem i on doskonale wie, że musi usunąć się w cień. Hunter to nad wyraz dobry i porządny mężczyzna. Gotów udzielić wsparcia w każdej chwili, kochający rodzinę i ceniący tę więź, z sercem na dłoni dla każdego. Całe Port Moody ma o nim znakomitą opinię. Hunter to także mężczyzna, który poszukuje miłości, chce stworzyć dom wraz z żoną i dziećmi, mieć swój azyl. Nie zwykł gustować w jednonocnych przygodach z nieznajomymi. Jednak alkohol i cierpienia duszy sprawiają, że podejmuje niepodobne do siebie decyzje. Caroline mieszka i pracuje w Vancouver. Ma chłopaka, przytulne mieszkanie i pracuje w domu spokojnej starości, co wprost uwielbia. Z tego ostatniego nie są zadowoleni jej rodzice, którzy widzieliby dla swojej córki inną karierę i to jeden z wielu powodów, dla którego nie utrzymują ciepłych kontaktów. Ma za to oddaną przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć, choć stanowi jej przeciwieństwo. CJ to dziewczyna odrobinę niepewna siebie i swojej wartości, źle czuje się w rodzinnej, pełnej miłości i troski atmosferze, gdyż nigdy jej nie zaznała. Hunter miał być dla niej odskocznią po zdradzie chłopaka, okazuje się jednak, że trudno będzie się jej od niego uwolnić. "Wakacje w Port Moody" to ciepła i niezwykle romantyczna historia, idealnie wpasowująca się w letni klimat. Krótkie rozdziały i naprzemienna narracja głównych bohaterów oraz znana już czytelnikom lekkość pióra Autorek sprawiają, że czyta się szybko i naprawdę przyjemnie. Co ciekawe fabuła jest utkana dość zaskakująco, podobnie jak losy relacji Huntera i Caro, i w mojej ocenie to główny atut tej powieści. Wszelkie rozterki, które targają w międzyczasie postaciami są zrozumiałe i idealnie odzwierciedlają niecodzienną sytuację, w jakiej się znaleźli i na jaką z pewnością nie byli gotowi. Nie mogę nie wspomnieć o fantastycznym i jedynym w swoim rodzaju klimacie Port Moody, niezwykle rodzinnym, pełnym opiekuńczości i dbałości o siebie między mieszkańcami. Jednak to rodzina Huntera, a zwłaszcza jego mama, kruszy wszelkie mury w czytelniczych sercach, ukazując szczerą i wypływającą z głębi serca miłość. Ewidentnie jej syn nauczył się wartości rodzinnych od niej. Ciekawi również wątek poboczny brata Huntera i przyjaciółki Caro, choć w mojej ocenie stanowi dobry grunt na kolejną odsłonę opowieści o tym niezwykłym miasteczku. Choć akcja rozwija się niezwykle szybko to nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, bo w tej powieści otrzymujemy całkiem niezwyczajny rozwój związku, lecz, co warte podkreślenia, niekoniecznie nierealistyczny. Lecz tak naprawdę same Port Moody i jego mieszkańcy sprawiają, że wszystko, co się tu dzieje jest wprost bajkowe. Jeśli szukacie ciekawej pozycji na letnie miesiące to może się to okazać dobrą propozycją.