5.0
2025-09-26Recenzja zweryfikowanaRecenzja
„Utracone niebo”
Autor: Ewa Olbryś
Wydawnictwo: White Raven
"Czułem, jak wszystko we mnie pęka. Ból rozrywał mnie od środka. Jedyne, czego wtedy pragnąłem, to wyć jak zranione zwierzę. Głośno, bez wstydu, aż do utraty tchu."
Są książki, które zostawiają ślad. Nie tylko w pamięci, ale głębiej w sercu, w miejscach, do których rzadko ktoś dociera. „Utracone niebo” Ewy Olbryś to właśnie taka powieść. To nie jest lektura na wolny wieczór, dla odprężenia, to historia, którą się przeżywa, którą się czuje całym sobą. To książka, która rani i leczy jednocześnie.
Autorka pokazuje nam świat Rafała mężczyzny, który miał wszystko. Miłość, dom, poczucie sensu i tę radość, która rodzi się, gdy czeka się na dziecko. Z Karoliną tworzyli historię, o której łatwo byłoby powiedzieć: „idealna”. A potem los brutalnie pokazuje, jak szybko niebo może runąć, jak łatwo szczęście może rozsypać się w drobny pył.
Nie znajdziecie tu jednak taniego dramatyzmu ani nachalnych wzruszeń. Autorka daje nam coś o wiele bardziej prawdziwego: szczerość. To, co przeżywa Rafał, brzmi jak echo w każdym z nas, rozpacz, gniew, bezsilność, pytania o sens. To męska perspektywa bólu, rzadko pokazywana w literaturze. Nie ma w niej wielkich słów, są cisze, łzy, spojrzenia w pustkę, a jednocześnie walka o dziecko, o siebie, o resztki nadziei.
Najbardziej przejmujące są momenty, w których ojcowska miłość Rafała miesza się z bólem po stracie. Każde spojrzenie na córeczkę jest jak rozdarta rana i jednocześnie jak iskra, która każe mu wstać i żyć dalej. Właśnie w tych scenach bije największa siła książki, autentyczność, której nie sposób zignorować.
Ewa Olbryś prowadzi czytelnika przez wszystkie odcienie żałoby: szok, rozpacz, gniew, bunt, aż po ciche odkrywanie, że nawet w ciemności może pojawić się światło. Nie ma tu łatwego pocieszenia ani słodkich zakończeń. Jest życie bolesne, kruche, a jednak w swojej prawdzie niezwykle piękne.
Styl autorki zachwyca prostotą i wrażliwością. Bez ozdobników, bez przesady, każde zdanie jest jak uderzenie prosto w serce. Dzięki temu nie tylko czytamy o emocjach bohatera, my je czujemy. To sprawia, że „Utracone niebo” nie jest zwykłą książką, lecz doświadczeniem.
To opowieść o stracie, ale jeszcze bardziej o miłości i o odwadze. O tym, że nawet kiedy niebo runie, wciąż można spróbować żyć dalej. Że nawet jeśli rozpadliśmy się jak rozsypane puzzle, zawsze jest nadzieja, że krok po kroku uda się nas poskładać, choćby w inny sposób niż wcześniej.
"Byłem jak rozsypane pudełko puzzli. Jak roztrzaskane w drobny mak lustro, którego nie da się posklejać. Zasypiałem z myślą, czy kiedykolwiek będę potrafił poskładać sie na nowo."
„Utracone niebo” to powieść, która szczególnie mocno wybrzmi w sercu mężczyzny. Bo pokazuje, że siła nie polega na braku łez. Siła to zdolność podniesienia się po najgorszym upadku.
To książka, która zostaje na długo. Nie daje łatwych odpowiedzi, ale daje coś znacznie cenniejszego poczucie, że w bólu nie jesteśmy sami.