5.0
2025-06-02Recenzja zweryfikowana„Saga amsterdamska” od samego początku była dla mnie czymś więcej niż tylko pięknie opowiedzianą historią. To pełna życia, wartościowa opowieść, przepełniona ciepłem i pozytywną energią, ale też z domieszką trudów, życiowych zakrętów i tajemnic. Porusza serce, wzbudza emocje i skłania do głębszych przemyśleń. Bohaterowie tej sagi stali się mi wyjątkowo bliscy, dlatego z niecierpliwością wypatrywałam finału „Sagi amsterdamskiej”, czując się, jakbym miała spotkać dawno niewidzianych przyjaciół.
Co może się wydarzyć, gdy nowy sąsiad okazuje się gburowatym typem bez krzty manier? Czy zwiastuje to domową wojnę, czy może znajomość, która wywróci życie do góry nogami? Tymczasem w małżeństwie Agnieszki i Stijna zaczyna dziać się coś niepokojącego. On coraz bardziej pochłania się pracą, a ona, pełna energii i chętna do działania, szuka zajęć, które pozwolą jej być potrzebną i pomagać innym. Na dodatek ktoś śledzi Agnieszkę, wysyłając niepokojące wiadomości, a w jej życiu pojawia się czarujący lekarz. Czy małżeństwo de Bruinów przetrwa tę próbę? A może tajemnice i kryzys okażą się silniejsze niż dawne uczucia?
Finał tej opowieści przynosi odpowiedzi, których wypatrywałam od dawna. To wzruszające, zaskakujące i pełne emocji zwieńczenie jednej z piękniejszych sag, jakie miałam okazję poznać.
Agnieszka czuje się szczęśliwa w Sosnowym Lesie, lecz wciąż ukrywa swoje problemy, zwłaszcza te związane z wychowaniem utalentowanej muzycznie córki, Annemarie. Nastolatka wycofuje się z konkursu, choć muzyka klasyczna to jej pasja, a spotkanie z nauczycielką ujawnia, że coś lub ktoś blokuje jej rozwój.
Do jej zmartwień dochodzą kolejne: pojawiają się groźby od nieznanego prześladowcy, a trudny sąsiad o chłodnym usposobieniu, niespodziewanie staje się ważny w jej życiu.
Agnieszka Zakrzewska porusza temat DDA, pokazując, jak trudno walczyć z niewidzialnym wrogiem. Na przykładzie Euniki ukazuje, jak to doświadczenie wpływa na dorosłe życie – jak przeszłość potrafi zatruwać relacje i wywoływać nieuzasadnioną wrogość wobec bliskich. Charlotte manipuluje Euniką, a ta – zamiast szukać przyczyn w sobie – obarcza winą innych. Dopiero bliskość tragedii skłania ją do sięgnięcia po pomoc. Autorka z wrażliwością opisuje też trudności w relacji z nastolatką oraz siłę miłości i cierpliwości, jakiej wymaga rodzicielstwo. Przypomina, by cieszyć się tym, co zwyczajne.
Agnieszka i Stijn od dawna żyją osobno, choć formalnie są razem. Ich światy coraz mniej się przenikają. Agnieszka nie miała już siły walczyć o ten związek samotnie. Bo nawet najwspanialszy tort przestaje smakować, gdy jemy go codziennie – wtedy zaczynamy tęsknić za zwyczajnością. A to właśnie w niej kryje się prawdziwa wartość. Warto doceniać tych, którzy są z nami zawsze, nie tylko w chwilach uniesień. Bo zauroczenie przemija, a miłość – prawdziwa i dojrzała – trwa.
Finał sagi zostawia czytelnika z refleksją, która długo nie milknie w sercu. „Spotkajmy się w Amsterdamie” to wzruszające i mądre pożegnanie z bohaterami, którzy stali mi się bliscy. Dziękuję Agnieszce Zakrzewskiej za tę pełną emocji podróż. Jej zakończenie przypomina, że życie bywa przewrotne, ale to właśnie czas pomaga nam zrozumieć, kto naprawdę powinien zająć najważniejsze miejsce w naszym życiu.