4.0
2024-02-25Recenzja zweryfikowana „Ręce Boga” to kolejny ciekawy debiut. Autor niewątpliwie zafundował czytelnikowi koktajl emocji godny mistrzów kryminału. Mimo kilku małych zastrzeżeń wróżę autorowi całkiem udaną karierę jako pisarza kryminałów. Powieść czyta się jednym tchem z dużym zaangażowaniem, chociaż brutalne sceny i chwilami dość wulgarny język mogą zniechęcić. Męczą też spore ilości dosłownie cytowanych wersetów z Biblii. Jednak rekompensuje to dynamiczna akcja i dobrze przemyślana narracja, która budzi duże emocje. W końcowym efekcie „Ręce Boga "to brutalny, wyrazisty kryminał, przeznaczony dla ludzi o mocnych nerwach, bo skala okrucieństwa antagonisty budzi przerażenie i odrazę. Maciej Torebko nie bierze jeńców. Mocny prolog nie pozostawia miejsca na wyobraźnię i jest przedsmakiem tego, co znajduje się w środku. Potem akcja rusza w szaleńczym tempie i już nie zwalnia do samego końca, nie dając czasu na oddech, czy jakiekolwiek refleksje. „Ręce Boga "to mocna brutalna i emocjonalna rozrywka dla ludzi o mocnych nerwach, przedstawia bowiem okrucieństwo nie do wyobrażenia i zawiera bardzo drastyczne opisy. Autor dla przeciwwagi nie szczędzi metafor i porównań, których czasami jednak miałam dość. Maciej Torebko pisze sprawnie i dość ciekawie, ale przez te porównania momentami stawało się mało treściwie, jakby nie na temat. Podkomisarz Ariel Janicki to człowiek niestroniący od alkoholu, policjant z nieciekawą przeszłością, która niewątpliwie miała ogromny wpływ na to, jaki jest teraz. Niespodziewanie stanie w obliczu zbrodni tak przerażającej, z jaką nawet w koszmarach sennych się nie spotkał. Psychopata, który tego dokonał nazwał się „Rękami Boga”. Janicki z jednej strony to bardzo dobry "pies policyjny" a z drugiej zaś dres, który nie do końca zerwał swoje kontakty z przeszłości. Ma parcie na karierę, rozdmuchane ego faceta, któremu w jego mniemaniu, żadna się nie oprze, a w każdej kobiecie widzi obiekt seksualny. Jego przeszłość to ustawki, bójki, śmierć brata, którego zabójcy nigdy nie odnaleziono i alkoholizm rodziców, więc nadszedł taki czas, gdy Ariel uznał, że wstąpienie do policji pozwoli mu z tym wszystkim się uporać. Niestety praca, która miała pomóc w wyjściu na prostą, dodatkowo niszczy mu życie. Swoje frustracje topi w alkoholu i nie potrafi nawiązać trwałych relacji z żadną kobietą. Związek z Agatą rozpadł się z jego winy, jedynie córka jest jego oczkiem w głowie i kocha ją nad życie. Kiedy w lesie zostają odnalezione szczątki zwłok młodych dziewcząt, ponownie znalazł się w lesie, do którego wracać nie chciał, w miejscu, gdzie jego życie wywróciło się do góry nogami. Maciej Torebko to niewątpliwie bardzo utalentowany i inteligentny pisarz. Trochę jednak szkoda, że posłużył się szablonami wykorzystywanymi niejednokrotnie w kryminałach, ale za to na plus wypadła postać psychopaty i motyw, który popchnął go na drogę zbrodni. Skrzywdzony w przeszłości szuka zadośćuczynienia w teraźniejszości, wierząc, że ma prawo wymierzać karę, bo jest rękami Boga. Doskonale wypadł jego portret psychologiczny, ale pomimo że bardzo mu współczułam z powodu tego, co go kiedyś spotkało, nie byłam w stanie zaakceptować sposobu, w jaki dokonywał zemsty. Gdybym nie widziała nazwiska na okładce, byłabym przekonana, że czytam książkę zupełnie innego autora. Podobne odniesienia do religii, sarkastyczny i dosadny humor, trafne komentarze dotyczące rzeczywistości. Sporo wątków religijnych, krwawe zbrodnie, cięty język, riposty cały czas kojarzyły mi się z kimś innym i gdyby nie nazwisko Macieja Torebki na okładce, byłabym niemal pewna, że jest to dzieło zupełnie kogoś innego. Maciej Torebko na postać protagonisty wybrał bohatera, którego z łatwością można spotkać w wielu powieściach kryminalnych, ale za to doskonale wypadła kreacja postaci antagonisty, którego pobudki do działania nie do końca są jasne. Nie przeszkadzał mi nawet wulgarny język, makabryczne i szczegółowe opisy zbrodni, bo w jakiś sposób byłam na to przygotowana, ponieważ wydawnictwo Initium wydaje książki, w których nie oszczędza czytelnika i doskonale sobie z tego zdawałam sprawę. Dawno jednak nie czytałam książki, która chwilami bardzo mi się podobała i wywoływała uśmiech na twarzy, ale zarazem powodowała, że także się wzdragałam, bo moja wrażliwość była wystawiana na próbę. Szczegółowe opisy zbrodni nie pozostawiały miejsca na wyobraźnię i zapewne nie wszystkim przypadną do gustu. Natomiast podobały mi się przedstawione relacje pomiędzy pracownikami policji, bo wypadły bardzo naturalnie, zupełnie jakby autor doskonale orientował się w tym środowisku. Książkę czyta się jednym tchem i z dużym zainteresowaniem, a wszystkie niedociągnięcia można wybaczyć, wszak to debiut. Mam nadzieję, że autor nie spocznie na laurach i w następnych powieściach wykorzysta swój potencjał i będzie unikał schematów oraz popularnych tematów, bo są już oklepane i nużące, a autor ma niebywały talent, więc szkoda czasu na stosowanie kalek.