3.0
2025-04-02Recenzja zweryfikowanaPrzemysław Kowalewski to autor, którego poprzednie książki zawsze robiły na mnie duże wrażenie. Jego seria z Ugne Galantem wciągnęła mnie bez reszty – miała niepowtarzalny klimat, świetnie wykreowanych bohaterów, zwłaszcza głównego, oraz historię, która trzymała w napięciu od początku do końca.
„Raport kruka” to powieść bardziej surowa, pozbawiona atmosfery, którą znałam z wcześniejszych książek autora. Nie potrafię ocenić, czy jest gorsza – jest po prostu inna. Przemysław Kowalewski postawił na zupełnie nową konwencję, co kompletnie mnie zaskoczyło, bo byłam przyzwyczajona do jego poprzednich historii. Przyznaję szczerze, że ta nie przypadła mi do gustu, co stwierdzam z ciężkim sercem, bo bardzo cenię twórczość autora. Przemysław Kowalewski jak dotąd imponował mi swoją wiedzą, pracowitością i determinacją w dociekaniu prawdy. Tworzył wciągające historie osadzone w czasach, w których dorastał, a na potrzeby powieści ubierał je w literacką fikcję.
Tym razem Przemysław Kowalewski nie osadził swojej powieści w rzeczywistości Polski Ludowej, lecz w współczesności, sięgając po niechlubny rozdział w historii naszego kraju. Fakty, które przestały już być tajemnicą, stają się osią fabularną powieści sensacyjnej – pełnej zagadek i napięcia, balansującej na granicy prawdy i mistyfikacji. To historia w stylu „Kodu Da Vinci” i „Indiany Jonesa”, w której bohaterowie prowadzą niebezpieczną grę, ocierając się o niemal absurdalne spiski i teorie. Nie mogę uwierzyć, że książkę napisał ten sam autor, który stworzył znakomitą serię z Ugne Galantem.
Styl pisania autora w „Raporcie kruka” to mieszanka elementów, które mogą być zarówno zaletą, jak i wadą książki. Przemysław Kowalewski starał się poruszyć trudne i kontrowersyjne tematy, jednak nie zawsze potrafił znaleźć równowagę między fabułą a swoimi osobistymi przekonaniami, które wprowadził do tekstu, wpłynęło negatywnie na mój odbiór książki.
Autor chyba błędnie założył, że wszyscy jego czytelnicy są przeciwnikami poprzedniej partii rządzącej i Kościoła. Dał upust swoim poglądom, co odbiło się na wiarygodności powieści. Ceniłam autora za dokładność w przedstawianiu faktów, dogłębne badania i opieranie swoich powieści na sprawdzonej prawdzie, choć nie omijał ubarwiania jej fikcją. Niestety, sam pomysł pisania o przymusowych obozach pracy na Śląsku nie do końca się obronił, ponieważ prawdziwa historia została zalana stekiem spekulacji i teorii spiskowych, nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością.
Zrzucanie winy za brak wyjaśnienia tamtych niechlubnych dla nas wydarzeń na poprzedni rząd jest zbyt wszechobecne i zbyt nachalne, tym bardziej że w powieści poruszane są zdarzenia z historii Polski z lat 45-50. Przez te wszystkie lata, niezależnie od frakcji politycznej, która akurat rządziła, nikomu nie zależało na ujawnieniu prawdy o przymusowych obozach pracy na Śląsku.
Wątek sensacyjny wokół tego historycznego tematu nie pasuje mi tu szczególnie. Współcześnie, według autora, w tę sprawę zamieszani są politycy prawicy, duchowieństwo i historycy. Dlaczego wszyscy ci ludzie mieliby z taką zażartością bronić dostępu do prawdy o tamtych wydarzeniach? Może takie podejście do tematu jest interesujące, ale czy spekulacje z nim związane nie są pozbawione dobrego smaku?
Nie jestem zwolenniczką uprawiania polityki w powieściach. Nie rozumiem tego i nie pochwalam. Każdy ma prawo do swoich poglądów i przykro zapewne jest komuś czytać w książce, że autorowi nie pasują jego poglądy, a on sam narzuca nachalnie swoje i spekuluje oraz manipuluje faktami. Szkoda, bo to mogłaby być dobra powieść sensacyjna, a tak wyszedł zlepek różnych gatunków, który nie do końca został chyba przez autora przemyślany.