5.0
2025-09-17Recenzja zweryfikowanaSięgając po książkę „Październikowa rdza” Agnieszki Kuchmister, miałam wrażenie, że czeka mnie coś niezwykłego. Przyciągnął mnie nie tylko sam tytuł ciężki, melancholijny, pachnący jesienią i czymś, co dawno minęło, a jednak wciąż tkwi pod skórą ale też okładka, która zdaje się kusić obietnicą mrocznej opowieści. Opis natomiast podziałał na mnie jak zaklęcie. Dolny Śląsk, miasteczko pełne sekretów, las, w którym błąkają się legendy o duchach i wilkołaku… Trudno przejść obojętnie obok takiej zapowiedzi. Z góry wiedziałam, że to będzie lektura wymagająca skupienia, ale i przynosząca nagrodę w postaci emocji, które zostaną ze mną na długo.
Autorka przenosi nas do Szwarzebu, gdzie w 1989 roku znika bez śladu Alicja Wicher. Mieszkańcy, przyzwyczajeni do tego, by więcej ukrywać niż mówić, nie kwapią się do poszukiwań. I wtedy, po siedmiu latach, w życie Agaty Kot, córki grabarza, wkracza przypadek. To ona natrafia na ślad prowadzący do tajemnicy sprzed lat. Jednak szybko okazuje się, że jedno zniknięcie to tylko wierzchołek góry lodowej. By zrozumieć, co naprawdę wydarzyło się w miasteczku u stóp Karkonoszy, trzeba cofnąć się o całe stulecie, prześledzić historię rodzin mieszkających w starych, poniemieckich domach, zajrzeć do pałacu Ackermanów i zmierzyć się z duchami, tymi prawdziwymi, i tymi, które tkwią w ludzkiej pamięci.
Najbardziej fascynujące w tej historii jest to, jak przeszłość i teraźniejszość splatają się w duszny, niepokojący warkocz. Dziewięć życiorysów, jedna zagadka, a nad wszystkim unosi się echo pytań:
Jak daleko trzeba się cofnąć w przeszłość, żeby odnaleźć się w teraźniejszości? Czy odpowiedź kryje się w legendzie o świętej Rosamundzie? A może w cieniu wilkołaka, którego podobno widywano w lesie? Czy skarb Ackermanów rzeczywiście istnieje, czy to tylko kolejna opowieść, mająca przykryć winy sprzed lat?
Podczas czytania towarzyszyła mi huśtawka emocji. Raz miałam wrażenie, że obcuję z piękną baśnią utkanymi ze mgły, innym razem z brutalną, pełną bólu historią, w której miłość i zbrodnia idą w parze, a milczenie bywa bardziej przerażające niż krzyk. Autorka hipnotyzuje, wciąga w świat Dolnego Śląska, pokazując go nie tylko jako miejsce pełne natury i uroku, ale też jako przestrzeń, gdzie każda ściana pamięta dawne dramaty.
To, co najbardziej urzekło mnie w tej książce, to właśnie atmosfera, gęsta, mroczna, a jednocześnie poetycka. Czułam chłód mgły, widziałam oczyma wyobraźni ruiny pałacu i słyszałam szepty ludzi, którzy nigdy nie powiedzieli całej prawdy. „Październikowa rdza” sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak wiele tajemnic kryje każde miasteczko i jak daleko sięgają korzenie historii, które dziś wydają się zapomniane.
Polecam tę książkę każdemu, kto lubi, gdy tajemnica owija się wokół czytelnika niczym jesienny dym, kto nie boi się zmierzyć z legendami, a przy tym ceni sobie opowieści o rodzinnych sekretach i cienkiej granicy między baśnią a rzeczywistością. To powieść, która nie daje o sobie zapomnieć i która jak tytułowa rdza powoli, niepostrzeżenie wgryza się w duszę.