"Mama Mu nabija sobie guza" to druga książka z serii o Mamie Mu, która przeczytałam córce. Okazało się, że to miłość od pierwszego przeczytania. Co prawda lubię książki, w których bohaterami są dzieci jednak Mama Mu jest tak pogodną bohaterką, pełną poczucia humoru, wdzięku i zaangażowania we wszystko co robi, że nie możemy przejść obok niej obojętnie. Mama Mu towarzyszy nam od kilku tygodni, czytamy ją codziennie, czasem po kilka razy.
"Mama Mu nabija sobie guza" to urocza książka, którą czytamy przede wszystkim dla przyjemności, jednak zdecydowałam się na tę serię nie przypadkiem. Moja córka jest bardzo ostrożnym dzieckiem, nie lubi się przewracać, a jakiekolwiek uderzenie się powodowało wybuch nagłego płaczu, paniki. W skrócie, każdy nawet drobny upadek czy zadrapanie kończyło się płaczem, pocieszaniem, dmuchaniem i niepotrzebnym stresem nie tylko córki, ale też naszym. O "Mamie Mu" dowiedziałam się z forum, jednak wiedziałam tyle, że to super książka. Po kilku tygodniach intensywnego czytania - potwierdzam! Córka zaznajomiła się z tematem upadków, porażek, mniejszych i większych upadków i wydaje mi się, że nie robią już na niej takiego wrażenia jak wcześniej. Według mnie, nasza Mama Mu ma działanie terapeutyczne, przynajmniej na nasze dziecko. Kiedy córka upada, oczywiście ją przytulam, podmucham "guza", ale też opowiadamy sobie o przygodach Mamy Mu. Wspólnie sięgamy po największy plaster, taki sam jaki Mama Mu miała przyklejony na brzuchu. Dla mnie ta książka to strzał w dziesiątkę. Mama Mu pomogła córce w opanowaniu swoich lęków i przezwyciężeniu ich za co jestem bardzo wdzięczna!
Książka ma twardą okładkę co jest dla mnie sporą zaletą. Kolejny plus to magiczne ilustracje! Barwne, wyraziste, interesujące, przykuwające uwagę nie tylko dziecka, ale też rodzica. Pochwalę też fabułę - historyjka jest nie za długa, nie za krótka, zabawna, konkretna i przede wszystkim: bawi i poprawia nastrój!