5.0
2024-05-01Recenzja zweryfikowana „O co tyle krzyku, ludzie? – pytam – Czasem zmiany mogą wyjść na dobre!”. Komedia, hate-love i age gap w jednym. Iga Daniszewska napisała książkę, która powinna być polecana każdemu na poprawę humoru, a na dodatek powinno się ją traktować jako przykład, że nigdy nie powinniśmy się poddawać pomimo rzucanych kłód pod nogi i sypanego piasku w oczy. "Gdy rzuciłam mu wypowiedzenie na biurko, odezwałam się tylko jednym zdaniem: – Jeszcze o mnie usłyszysz, baranie". Wyobrażacie sobie spotkać na swojej nowej drodze zawodowej byłego znienawidzonego szefa? A na dodatek, dowiedzieć się, że projekt życia, który będziecie mogli zrealizować, aby wznieść się na wyżyny własnej kariery zawodowej, będziecie musieli wykonywać we współpracy właśnie z tym samym dupkiem, który przed laty całym sobą starał się w Was zniszczyć miłość do projektowania? Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Erin. Radość z jej pierwszego indywidualnego projektu prysła jak bańka mydlana, gdy tylko usłyszała, że będzie musiała współtworzyć go z Hudsonem, mężczyzną, którego szczerze nienawidzi. Prędzej piekło zamarznie niż oni zaczną współpracować. "Nie wspominając nawet o tym, że jej sarkastyczna i złośliwa strona znacznie się zaostrzyła. Zupełnie tak, jakby chciała mi pokazać, że tamta noc wcale na nią nie wpłynęła. A wpłynęła, bo nie zrobiłem dosłownie nic złego, a wszystkie moje ołówki zostały połamane, a długopisy w jakiś magiczny sposób zniknęły". Domyślacie się na pewno, że między bohaterami aż wrzało. Od początku widząc wzajemne nastawienie tej dwójki do współpracy wiedziałyśmy, że "to nie może się udać". Ona jest niezwykle ambitną kobietą, Panią architekt, rwącą się do pracy. Przyjdzie czas, że będzie musiała przejąć firmę po ojcu, więc chce rozszerzać swoje portfolio. Jej głowa jest pełna pomysłów, nie poddała się nawet, gdy od Hudsona – na którego pieszczotliwie mówiła „Władca piekieł”, usłyszała, że nigdy się nie będzie nadawać się do tej branży. Ale musimy powiedzieć, że ambicje idą w jej przypadku równo w parze ze złośliwością. To przebiegła lisica, podstępna i naprawdę kreatywna w swoich pomysłach, jakie wpadają jej do głowy, bez skrupułów utrudniając życie Hudsonowi. Jej psikusy szczerze nas rozbawiały, ale również wprawiały w podziw dla Hudsona, który codziennie bez zająknięcia potrafił znosić jej dowcipy. Śledząc ich relacje, powiedzenie "kto się czubi, ten się lubi" jest jak najbardziej adekwatne do sytuacji. A na dodatek możemy powiedzieć, o tym jak silnie przyciągają się przeciwieństwa. Hudson jest na ogół spokojnym mężczyzną, stracił jedynie cierpliwość do swojej byłej żony. Dla Erin ma osobne pokłady spokoju, które czasem udaje się dziewczynie zbyt mocno wykorzystywać. Różnica wieku między bohaterami jest jeszcze silniej odczuwalna, gdy dowiadujemy się, że Hudson posiada nastoletniego syna. Miedzy Władcą piekieł, a Erin nie ma przepaści ale zdecydowanie są z różnych światów co sprawia, że iskry jakie się między nimi wytwarzają mogą doprowadzić albo do wypalenia albo wielkiego wybuchu. Lucyfer zaskoczył nas w książce dwukrotnie, swoją nagłą pewnością siebie ale również też mniej pozytywnie, pokazując oblicze jakie dostrzegała przed laty tylko Erin. Władca piekieł lubił zagwiazdorzyć, ale na szczęście nie uszło mu to na sucho ?? "– Uważasz, że mój projekt jest okej? – zapytała z niedowierzaniem. – Jest w porządku – oświadczyłem. – Mógłbym się pod nim podpisać i nie zwymiotować. – Dupek – syknęła, ale tym razem jej zmarszczone brwi były całkiem zabawnym kontrastem do różowych warg, które wyginały się w lekkim uśmiechu". O tej dwójce i ich przygodzie można by było by opowiadać godzinami ale nie chcemy zdradzać Wam szczegółów. Od nas powinniście wiedzieć, że przy książce nie sposób się nudzić, a z pewnością po przeczytaniu będziecie zachwyceni i polecicie ją również swoim znajomym. My bawiłyśmy się świetnie, nie mogąc oderwać się od lektury. Ten miks motywów sprawił, że powstała mieszanka wybuchowa pt. "Musisz to przeczytać", co pozwala nam na okrzyknięcie książki naszym #mustread i #musthave