Sięgając po tę książkę miałam ochotę na "powrót do szkoły", szkolne przyjaźnie i pierwszą miłość. Czy to dostałam? Może po części tak, jednak to nadal za mało, żebym była zadowolona z lektury. Po pierwsze bohaterowie nie zyskali mojej uwagi, moim zdaniem ich kreacja była niewystarczająca. Uwielbiam do bohaterów czuć przeróżne emocje, jeszcze bardziej lubię, gdy one podczas lektury się zmieniają, a w tej książce czułam do nich zazwyczaj irytację. Autorka z pewnością zwróciła uwagę, jak człowiek może się zmienić, zmieniając towarzystwo. Jednak jakoś ja w zmianę głównej bohaterki nie mogłam uwierzyć. Właściwie z dnia na dzień zmieniła się z szarej myszki w przebojową dziewczynę. Gdyby jej zmiana trwała odrobinę dłużej i pokazywała, to co dziewczyna w tym czasie przeżywa, to z pewnością zostałoby to przeze mnie lepiej odebrane. Bardzo liczyłam na wątek miłosny, jednak został on potraktowany po macoszemu. Zabrakło mi chemii między bohaterami, a także emocji między nimi, które wpływałyby na mnie. Odniosłam wrażenie, że gdy już zaczęło się dziać coś ciekawszego, to bohaterowie upijali się i wątek się urywał, a ja nie znoszę nieskończonych wątków. Szczerze mówiąc czytając tę książkę przewracałam oczami i wręcz nie dowierzałam, że tak zachowują się nastolatkowie. I tak wiem, młodość rządzi się swoimi prawami. Fabuła "Give me love" jest przewidywalna i niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła, a skrycie właśnie na to czekałam, na jakiś moment, na który warto czekać. Tak mi szkoda, bo bardzo liczyłam na tę książkę i z wielkim entuzjazmem zaczęłam ją czytać, ale po kilku rozdziałach już czułam, że to niekoniecznie będzie to, czego oczekiwałam. Ta książka mnie najzwyczajniejszy w świecie zawiodła. Jednak najbardziej przeraziło mnie jak bardzo dużą rolę w tej książce odgrywał Alkohol. Miałam wrażenie, że właściwie cała fabuła "kręci się" wokół procentów. Nie mogę wam jej polecić, ale jeśli chcecie wyrobić sobie swoje zdanie, to jestem jak najbardziej za w końcu każdy z nas ma inny gust.