Po moim pierwszym spotkaniu z autorką, liczyłam na świąteczny romans. Mimo, że jest tu dużo pikanterii, to jednak jest mało świątecznego klimatu, na co liczyłam najbardziej, ale ostatecznie historia Ewy i Brunona nie jest taka zła. Ewa prowadzi życie typowej kobiety sukcesu - niezależna, samowystarczalna, na wysokim stanowisku z konkretną pensją na koncie. Jest oddana swojej pracy i zawsze to ona stoi na pierwszym miejscu, przez co Ewa jest samotna, ale nie przejmuje się tym. Wybrała karierę i poświęciła jej bardzo dużo, zawsze chciała zajść daleko i udało się. Jednak w pracy nie jest lubiana, a jej brak życia towarzyskiego staje się coraz bardziej widoczny. Kiedy postanawia nareszcie odpocząć od pracy i przeanalizować swoje życie, jedzie na święta do domu swoich rodziców. Na urokliwej wsi, która nie ma do zaoferowania nic szczególnego, Ewa liczy na to, że te kilka dni da jej wytchnienie, a wśród lasów i polnych dróg odnajdzie odpowiedzi na wiele nurtujących ją pytań. Nic takiego jednak się nie stanie, bo gdy tylko przekracza próg domu, zastaje tam tajemniczego gościa swojego brata. Bruno od samego początku działa jej na nerwy, a intuicja podpowiada, że z tym człowiekiem lepiej nie wchodzić w głębsze znajomości, ale jej cięty język sprawia, że prowokuje Bruno jeszcze bardziej do tego, aby zwracał na nią swoją uwagę. Ewa nie ma wielkiego wyboru, może albo zaakceptować fakt, że znajomy Adama jest tutaj mile widziany, a rodzice bardzo go polubili, albo wrócić do Poznania i spędzić samotne święta, w swojej bezosobowej i pustej kawalerce. Nie może zawieść rodziców, więc postanawia zacisnąć zęby i przetrwać czas świąt pod jednym dachem z diabłem w ludzkiej skórze. Jednak Bruno zrobi wszystko, aby udowodnić Ewie, że to on ma rację, a ona próbuje powstrzymać to co nieuniknione. Ewa wie, że nie powinna pakować się w ten romans, bo logicznie myśląca część jej ciała, każe uciekać od tego człowieka jak najdalej. Tylko w pewnym momencie jest już za późno na ucieczkę, bo przeszłość Brunona wychodzi na jaw, niczym otwarcie puszki Pandory. To zapowiada koniec albo początek wielkiej miłości, tylko od niej samej zależy, w którą stronę potoczy się ta znajomość - nienawiści czy miłości.