„Wstyd” Roberta Małeckiego to 10 książka tego pisarza. Thriller trzymający w napięciu do końca. A teraz zamknijcie oczy i powędrujcie w otchłań swojej wyobraźni. Opowiem Wam pewną historię. Smutną, ale jakże prawdziwą... ... Jesteś szczęśliwą kobietą. Masz rodzinę, kochającego męża, dzieci, satysfakcjonującą pracę. Jesteś totalną szczęściarą, jakbyś złapała Pana Boga za nogi. Pewnego dnia zauważasz, że coś jest nie tak. Mąż chodzi strapiony, nie układa się wam już tak dobrze, ale zrzucasz to na karb pracy, zmęczenia, bo cóż to mogłoby być innego? I wtedy wszystko zaczyna się walić. Czarny motyl ze złowrogą wróżbą zatacza swoje kręgi i dopada również ciebie. Upadają filary podtrzymujące do tej pory twoje stabilne życie. Kolejne kostki czarnego domina przewracają się z hukiem pod twoimi stopami, a ty nie możesz się ruszyć. Dowiadujesz się, że tak naprawdę żyłaś w bańce pozornej szczęśliwości, bo chciałaś, żeby tak było. Nie umiałaś zauważyć prostych sygnałów oddalając od siebie niewygodne tematy. Wstydzisz się tego, jak bardzo zawiodłaś swoją rodzinę. Ale pewnych rzeczy nie da się już zmienić. Przywrócić ludzi do życia. Czy uda ci się to wszystko ułożyć? Przezwyciężyć narastający wstyd i narodzić się na nowo, już bez bliskich ci osób, które bezpowrotnie straciłaś? ... Robert Małecki we „Wstydzie” gra na emocjach. Buduje niesamowity klimat otaczając nas stopniowo mroczną mgłą, która w nas pozostaje. Porusza tematy tabu, wstydliwe dla wielu z nas. Coś co niby tolerujemy, ale wolelibyśmy by pozostało daleko za nami. Czy właśnie dlatego osoby „czujące inaczej” wstydzą się mówić o własnej orientacji? Dają znaki, które mogłyby naprowadzić bardziej wnikliwe osoby na odpowiedni trop, a jednak wciąż pozostają w ukryciu. Dopiero tragiczne w skutkach sytuacje dają do myślenia. Czy wstyd jest przyczyną tych tragedii? Ta książka jest dla mnie wskazówką, aby bardziej przyglądać się swoim bliskim. Odczytywać na czas dawane przez nich sygnały, aby zapobiec nieodwracalnym w skutkach wypadkom. Zazwyczaj nie czytam książek poruszających tematykę LGBT+ i od wielu lat nie miałam takiej w ręku. Może dlatego w pewnym momencie wydawało mi się tego za dużo. Zaczęłam się nawet zastanawiać, kto jeszcze... To chyba jedyny minus, a poza tym – jak każda książka Roberta Małeckiego – wciąga i daje do myślenia. Poruszony wątek odmienności seksualnej jest jednak na tyle ważny, że warto sięgnąć po tę lekturę. Warto zastanowić się też nad naszymi relacjami z najbliższymi i czasem usłyszeć ich wewnętrzne wołanie o akceptację. Zachęcam Was do przeczytania!