Dziesięć lat to ogrom czasu, a z drugiej strony to jedynie okamgnienie w perspektywie całego życia. Jednak dekada sprawia, że dzieci dorastają, idą swoimi ścieżkami, czasem powtarzają błędy rodziców i po prostu uczą się życia. Trudno też, by nic nie uległo zmianom przez tyle lat, choć pewne rzeczy powinny pozostać niezmienne - miłość i gonienie za marzeniami. I właśnie o dalszych losach bohaterów z wakacji w Lazarote opowiada książka "Widoki". A wszystko to okraszone łapiącymi za serce cytatami z "Małego księcia".
Agata z Darkiem żyją tak jak sobie zaplanowali - ona przejęła biznes rehabilitacyjny, on każdego dnia dzielnie stawia czoła korporacji. Lecz nie wszystko wygląda tak, jak o tym marzyli - nie opływają w luksusy, Darek nadal tkwi na tym samym stanowisku, dom wymaga remontu, a Kacper... cóż, poszedł własną drogą bardzo wcześnie. Obecnie nie przypomina już niepokornego nastolatka, a raczej młodego mężczyznę, który próbuje poradzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami od losu - pracą, ukończeniem dziennych studiów, opieką nad dzieckiem i utrzymaniem małżeństwa. Nie brzmi to łatwo, a jeszcze gorzej wygląda to w praktyce, gdy przyjrzymy się z bliska rzeczywistości Kacpra. Jedyne wytchnienie znajduje w spotkaniach z Sandrą, a ich przyjaźń, pomimo różnicy wieku, nadal ma się świetnie. Sandrze także się udało, choć może nie w takim wymiarze jak sobie założyła, natomiast w niczym nie przypomina neonowej dziewczyny pracującej w dyskoncie. Wykształcona, z perspektywami na stanowiska kiedyś jej niedostępne, zbliża się do czterdziestki, a jej priorytety życiowe nadal nie uległy zmianie - Patrycja ciągle stoi na pierwszym miejscu. Tylko zamiast słodkiego malca, Sandra ma w domu pyskatą nastolatkę, która sprawia problemy. Co więcej, obie się zakochują. Z tym, że wygląda na to, że ich wybrankowie mają wspólny mianownik - nie wydają się być najlepszym wyborem. Ale miłość jest ślepa, prawda? Julita za to spełnia się w planowaniu imprez i osiągnęła nawet więcej, niż sobie założyła na pamiętnych wakacjach. Wraz ze Zbyszkiem wychowuje jego dzieci i na każdym polu- zarówno zawodowym jak i prywatnym, daje z siebie wszystko. Ale czy to wystarczy, by być szczęśliwym?
W "Widokach" Autorka w większości skupia się na historiach Kacpra i Sandry i wszystkich bolączkach, które ich dotykają. Przytłaczają ich codzienne problemy, a spokój odnajdują we wspólnym milczeniu i parzeniu na Warszawę z trzydziestego piętra Pałacu Kultury. Bowiem w tym tomie pierwsze skrzypce gra właśnie Warszawa - wymagająca, ale i ukochana dla mieszkańców, brzydka i piękna zarazem, z bogatą historią i wieloma tajemnicami, które Autorka stara się odrobinę przybliżyć. Ciekawym zabiegiem są rozdziały, które pisze niejaki "on". Psychodeliczne, wzbudzające niepokój, powodujące niepewność co do tego kim jest narrator ale i kogo dotyczą jego wynurzenia. Agnieszka Lis pisze nie tylko o miłości czy pochopnych wyborach, do których skłania, także o dylematach, które wzbudza, o perturbacjach do jakich doprowadza na życiowych ścieżkach. Pisze także o zdrowiu psychicznym i zakamarkach umysłu tak mrocznych, że trudno je sobie wyobrazić, a jednak niedostrzegalnych nawet z bliskiej perspektywy. Ukazuje także siłę przyjaźni i jak te wszystkie lata wpłynęły na bohaterów oraz na jak wiele prób ich wystawiły. W książce pojawia się trochę nieścisłości, natomiast nie zwykłam wypominać błędów typu inne imiona, natomiast tutaj także zauważyłam zmianę płci w odniesieniu do dzieci Zbyszka i odrobinę dziwi mnie ta niekonsekwencja. Nie przeszkadza to absolutnie w odbiorze powieści, natomiast na pewno odrobinę kładzie się na niej cieniem. Niemniej jednak książka pozostaje przyjemną obyczajówką, choć w moich odczuciach nie przegoniła swojej poprzedniczki.