Życie pisarza jest inne – w końcu przez większość doby znajduje się w wymyślonym przez siebie świecie. Często niełatwo jest zrozumieć człowieka zajmującego się na co dzień słowem pisanym, bowiem w trakcie tworzenia żyje na pograniczu dwóch rzeczywistości. Jednak dla osób z prawdziwym talentem, kreacja ludzi, którzy nie istnieją i wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca, jest zadaniem wręcz błahym, gdy słowa wprost wylewają się z ich głowy na klawiatury. Niektórzy twierdzą, że pisanie jest ich lekiem na otaczającą ich codzienność, niektórzy tak intensywnie zagłębiają się w swoich myślach, że na czas realizacji projektu są niedostępni dla nikogo, niektórzy natomiast świetnie równoważą życie prywatne i zawodowe. Lecz niezależnie od wszystkiego, czy osoba postronna jest w stanie wejść w myśli innego pisarza i spróbować go zastąpić? Brzmi jak z góry przegrana sprawa, choć los przecież bywa nieprzewidywalny, gdy podniesie się rękawicę, którą nam rzuca.
Verity, tytułowa bohaterka, to poczytna autorka thrillerów. Miała w planach całą serię, jednak nieoczekiwany wypadek przekreśla jej ściśle określony harmonogram. Kiedyś miała wszystko – pokaźny majątek dzięki talentowi oraz kochającą się rodzinę, dzięki pokładom miłości, które w sobie nosiła. Co takiego się wydarzyło, że jej twórczość zawodowa staje pod znakiem zapytania?
Lowen także jest pisarką, jednak nie tak szeroko znaną jak Verity. Choć nikt nie odmawia jej talentu to z uwagi na jej niechęć do promocji swojej osoby, nie zyskała rzeszy fanów. Gdy ją poznajemy znajduje się w dość trudnej sytuacji życiowej, a jakąkolwiek propozycję pracy rozpatruje w kategorii wręcz wybawienia. Na świecie nie ma już nikogo bliskiego, a jej życie prywatne od zawsze było dalekie od ideału. Propozycja pomocy Verity w napisaniu kolejnych części serii jawi się jej niczym gwiazdka z nieba. Ale czy na pewno nią będzie?
„Verity. Coraz większy mrok” to nie jest typ książki, po którą zazwyczaj sięgam. Lecz moja miłość do Hoover jest ogromna i byłam niezwykle ciekawa tego, jak poradziła sobie w zupełnie innej odsłonie. Od razu zaznaczę, że nie jestem znawczynią thrillerów, nie mam dużego porównania do literatury znajdującej się na rynku. I być może dlatego książka zwaliła mnie z nóg. A być może dlatego, że czego nie dotknie się Hoover zamienia się w złoto, a jej nieokiełznana baza pomysłów, perfekcyjna kreacja postaci oraz nad wyraz angażujący styl sprawiły, że absolutnie przepadłam w tej powieści. Niezależnie od powodów – ja jestem tą książką zachwycona. Klimat, który stworzyła Autorka i który towarzyszył mi podczas lektury jest trudny do oddania w słowach. Przez cały czas czułam wewnętrzny niepokój, poznając kolejne wydarzenia, natomiast pojawiał się także strach – choć teoretycznie wydawał się bezpodstawny, a także szok – niemal zapierający dech w piersiach i ferujący kolejne wyroki w mojej głowie. To, co zrobiła Hoover w tej pozycji jest po prostu genialne, absolutnie pokręcone, wielokrotnie zaskakujące, a całokształt powieści – nawet bez rozdziału dodatkowego, jest stworzony na najwyższym poziomie. Lecz te kilka dodatkowych stron, które otrzymujemy w tym wydaniu, wynoszą tę pozycję na jeszcze wyższy poziom, choć myślałam, że to niemożliwe. Hoover zręcznie bawi się z czytelnikiem, wywraca wszystko to, co teoretycznie mamy podawane na tacy do góry nogami i każe poddawać w wątpliwość każde słowo, gest i myśl bohaterów. I w to wszystko jeszcze bezbłędnie wplata element romansu. Autorka udowadnia, że jest po prostu świetna, ma bezmiar pomysłów, a jej pisarski umysł jest po prostu szalony i za to właśnie ją bezgranicznie uwielbiam. To pozycja, której nie mogłam pozbyć się z myśli, która wywołała we mnie lawinę emocji i która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Takie książki chciałabym czytać codziennie, lecz niestety Hoover jest tylko jedna. A może to i dobrze? W innym wypadku trudno byłoby docenić jej talent, kunszt i niepowtarzalność. Gorąco polecam!