Przedawnienie Jiřího Březiny to książka tak na dwa jesienne wieczory. 277 stron tekstu, czcionka, rozmieszczenie akapitów, a wszystko, by dumny czytelnik pozycję książkową łyknął raz dwa. Ma dodatkowo mieć poczucie kryminalnego wątku z głębią w tle. Uwaga może trochę na marginesie, choć niesie za sobą pewną wskazówkę, potrzebną by Przedawnienie zrozumieć. Dwupoziomowa struktura, fabuła, wątek Niemców Sudeckich, pewien polityk i jego dorastanie do moralnych rozrachunków ze sobą, okoliczności flirtów, portrety bohaterów, to wszystko jak te 277 stron. Niby to cały czas 277, a przecież nie zmieściłoby pojedynczego opowiadania Oty Pavla. Ktoś wypomni inny gatunek, czasy, niepowtarzalny talent Pavla, my trzymamy jednak miarę czysto symboliczną.
No bo teraz tak. Z Niemcami sudeckimi jest trochę jak z antysemityzmem, izmami w ogóle, różne wymiary, różne okoliczności, a trudno się nie wstrzelić tak, by nie chwyciło. Młody glina, pierwsze zawodowe ambicje, jakaś degradacja, cały liniowy proces od leszcza w kierunku leszcza mniejszych wymiarów. Pływający w tym wszystkim polityk, drugie tło czasowe książki, niezrozumiałe kulisy jego zachowań, tła ich spotkań z głównym bohaterem. Romansik na dostawkę, jakby bez niego fabułą nie poszłaby dalej. No trochę to po sztubacku, niby dobrze, a jednak wiemy że rodzice złapią z ręką pod pościelą.
I leci nam ta książka niezbyt zawrotnie, choć nie znowu tak opieszale, by zniechęcać. Jakoś sobie meandruje, porwie nas pojedynczy nurt, nie wyłamując przy tym z fabularnej rutyny. Takie tempo może nawet nie jest wadą, ale znowu też nie jest zaletą. Nie gmatwając Przedawnienie to książka o której chciałoby się pisać dobrze, ale nie wiadomo co. Nawet to ukochanie black metalu głównego bohatera, w zamyśle..