"To, że umiał zmusić ludzi, by podporządkowali się jego woli, nie znaczy że będzie tak ciągle czynił. Nie był okrutnym człowiekiem, który czerpie przyjemność z zastraszania czy krzywdzenia innych."
*
Rezkin odkąd sięga pamięcią, mieszkał w fortecy z dala od świata, poświęcał się doskonaleniu Umiejętności i poznawaniu Zasad, które wpajali mu mistrzowie. Jednak niecodzienny rozkaz oraz śmierć wszystkich znanych mu osób, sprawia, że wyrusza on w podróż, która ma doprowadzić go do prawdy, której nie zdążyli przekazać mu mistrzowie. Zanim, jednak uda mu się osiągnąć cel musi nauczyć się żyć wśród ludzi, którzy zdają się ani nie znać Zasad, ani nie posiadają Umiejętności.
*
Przyznam się szczerze, że miałam spory problem przy ocenie "Powiernika Mieczy". Dlaczego?
*
Zacznijmy o kilku zdaniach na temat postaci. Żeńskie bohaterki są płytkie, jak kałuża w czasie suszy - w tym temacie nie ma miejsce na dyskusję. Ze wszystkich postaci moją sympatię właściwie zaskarbił sobie tylko Razkin, którego racjonalizm i prostolinijność naprawdę mi się podobały - jeśli lubicie Sheldona z serialu "Teoria Wielkiego Podrywu", to i jego pokochacie.
*
Jeśli chodzi o fabułę, to chociaż książka płynnie przechodziła od opisów do akcji, to w miarę czytania dynamiczne sceny stały się niestety zbyt przewidywalne. Cokolwiek Razkin robił, udawało mu się to praktycznie bez najmniejszych problemów: kradzież - łatwizna, szantaż - banalna sprawa itd.
*
Najbardziej w całej książce spodobał mi się sprawdzony motyw podróży oraz "Zasad i Umiejętności", którymi kieruje się główny bohater, które doskonale pokazywały, jakim człowiekiem jest Razkin.
*
Jeśli chodzi o świat, to jest on naprawdę fajnie wykreowany i jedyne, z czym miałam problem, jest magia, która pojawiała się właściwie tylko w teorii.
*
"Powiernika Mieczy" oceniam na 6/10. To lekka fantastyka i fajny początek serii, ale po kolejnych tomach bez wątpienia oczekuję więcej.