No i znowu mamy święta

Finley wraca do Oklahomy, do swojego rodzinnego miasteczka o nazwie Christmas. Dziewczyna wraca ze szkoły z internatem. Nie wie jednak, że do Christmas wybiera się również Arthur, aby przeżyć najfajniejsze święta w życiu. Chłopak nie jest świadomy tego, że Finley nieco podkolorowała obraz miasteczka… Święta dziewczyny stają na głowie. Nie dość, że jej rodzice się rozeszli, jej przyjaciółka spotyka się z jej byłym chłopakiem to jeszcze musi sprawić, aby Boże Narodzenie Arthura i jej ciotki były niezapomniane. „No i znowu mamy święta” to niesamowicie ciepła, przyjemna i lekka historia. Na początku nie byłam do niej przekonana, jednak po kilku rozdziałach zakochałam się bez powrotu! Powieść ta opowiada o trudnościach Finley. Dziewczyna ma ochotę rzucić wszystko w kąt i się poddać. Arthur jej to uniemożliwia. Bohaterowie z początku się nie lubię, ale im dalej, tym można odczuć między nimi więź porozumienia. Istotną rolę odgrywa tutaj wątek rodzinny oraz szkoły z internatem. Akcja książki trwa zaledwie tydzień - od 19 grudnia do 24 grudnia. Jest to intensywny okres przygotowań do świąt, a więc zapewniam, że klimatu świątecznego tutaj nie brakuje. Wszelkiego rodzaju parady, renifery, świąteczne potrawy. Po prostu cudownie! Styl pisania bardzo mi się podobał, a sama książka jest bardzo ładnie wydana. Nie zauważyłam w niej jakichkolwiek błędów. Polecam czytać ją przy ciepłym kakałku i z świąteczną muzyką w tle. Od razu przeniesiecie się do grudnia. Jeśli szukacie lekkiej młodzieżówki w klimacie świąt to zdecydowanie polecam! Gwarantuję wam dużo uśmiechu i ciepła.