"Królowa pszczół" jest zdecydowanie inna niż książki, po które sięgam zazwyczaj, czyli takie, w których zawarte tradycje i kultura nie różnią się specjalnie od tych, w których żyję ja. Ta pozycja natomiast pokazuje całkiem inny świat niż ten, który znam. Mamy tu Indie, z jednej strony bogactwo, nowoczesność i prestiż, z drugiej strach, bieda, beznadzieja.
Normalnie obok takich książek przechodzę obojętnie, jednak ten tytuł zachęcił mnie swoim opisem znajdującym się na okładce. Choć muszę przyznać, że mimo wszystko miałam jakieś dziwne wątpliwości. Wiecie, niby opis mnie przyciągał, ale z drugiej strony wiedziałam, że to raczej nie moje klimaty i nie byłam pewna czy faktycznie książka mi się spodoba. Moje obawy nie opuszczały mnie nawet podczas czytania pierwszych kilkudziesięciu stron.
Jednak im bardziej zagłębiałam się w tę historię, tym bardziej mnie ona wciągała. Książka okazała się być niezwykle poruszającą, piękną historią nie tylko o miłości. Jest to powieść wielowymiarowa, niezwykle mądra, zmuszająca do refleksji.
Nina Nirali nie dość, że świetnie wykreowała bohaterów, to jeszcze stworzyła tak niesamowity klimat, nasyciła tę historię tyloma sprzecznymi emocjami, których nie sposób było nie współodczuwać wraz z bohaterami. Lekkie pióro autorki sprawia, że książkę czyta się niesamowicie przyjemnie, mimo że historia sama w sobie nie do końca taka jest. A zakończenie, mimo tego, że jest do przewidzenia łamie serce i wyciska morze łez.
Zdecydowanie było w tej książce coś, co sprawiło, że na pewno szybko o niej nie zapomnę. Jest to historia, obok której ciężko jest przejść obojętnie. Wzrusza, daje nadzieję, ale też uczy. Uczy, by niezależnie od sytuacji cieszyć się każdą daną nam chwilą, by żyć zawsze tak, jakby jutra miało nie być.
Jeśli zastanawialiście się czy warto sięgnąć po tę książkę, to mam nadzieję, że rozwiałam Wasze wątpliwości. Polecam bardzo!