Czasem się zastanawiam, gdzie się podziewają te wszystkie miłe staruszki, które widać w filmach. Kochane babcie, takie do rany przyłóż, które i pocieszą i nakarmią... no gdzie one są? Ale tak naprawdę?
Zofia Wilkońska zdecydowanie nie jest odpowiedzią na takie tęsknoty. Ooo, to jest koszmar wcielony. Autor, niczym Profesor z "Atomówek", wrzucił do kociołka wszystkie cechy starszych pań, które wywołują w nas irytację, doprawił to uporem, sprytem i serią niefortunnych zdarzeń, aż wybuchło - tak powstała komedia kryminalna "Kółko się pani urwało".
Już sam początek powieści zapowiada dobrą zabawę. Ktoś zwraca uwagę głównej bohaterce, że kółko z wózeczka jej się zaraz urwie. Bezczelny! Przystankowy Nostradamus! Pani Zofia, przerysowana do granic, to osoba, której nie chcielibyśmy spotkać na swojej drodze. Nieprzewidywalna egoistka jest jednocześnie naszym przewodnikiem-narratorem, dlatego świat przedstawiony widzimy w krzywym zwierciadle. Psioczy na dzieci, włamuje się do sąsiada, strofuje policjantów, czytelnik aż się boi, kogo dorwie kolejnym razem.
Może nie śmiałam się w głos, ale często uśmiechałam pod nosem. Historia jest wciągająca, nasza ulubienica musi rozwiązać zagadkę kryminalną i robi to w iście niekonwencjonalny sposób, dlatego ciekawiło mnie, co się stanie dalej. W fabułę zostały zgrabnie wplecione realne wydarzenia i postacie znane w Polsce. Czasem było czuć, że autor trochę naciąga rzeczywistość, ale dla takiego show, jakie wyczynia pani Zofia, można przymknąć oko.
Z książką zapoznałam się w formie audiobooka. Elżbieta Kijowska okazała się fenomenalną lektorką, nie wiem czy ktoś mógłby to przeczytać lepiej.
"Kółko..." było lekką i przyjemną lekturą, dla mnie takim powiewem świeżości. Można było trochę odsapnąć od poważnych i krwawych kryminałów. Niemniej w tej chwili nie czuję potrzeby sięgnięcia po kolejne części. Przebywanie cały czas w tym schemacie może zmęczyć. Polecam w zasadzie wszystkim, którzy chcieliby spróbować czegoś innego, odprężyć się. A nuż taki humor do was trafi?