Biorąc do ręki romans, w którym dziewczyna poznaje chłopaka, wiemy już praktycznie wszystko, a przynajmniej tyle, kogo dotyczyć będzie opowieść, a i zakończenie zdaje się być przewidywalne. Mając do czynienia z Colleen Hoover nic jednak nie jest oczywiste, a piękna opowieść o miłości szybko odziera nas ze złudzeń przy zderzeniu z rzeczywistością. "It ends with us" to książka mocna, nie unikająca poruszania trudnych tematów, uderzająca w czytelnika wielokrotnie, grająca na emocjach, nieoczywista i nieodkładalna. Lily Bloom to dziewczyna pochodząca z "dobrego" domu, która wyjechała do Bostonu spełniać marzenia. Poznajemy ją w dniu pogrzebu jej ojca, a jej zachowanie zdecydowanie nie przypomina cierpiącej i rozpaczającej córki. Lily kocha kwiaty i jej marzeniem jest otwarcie własnej kwiaciarni, choć jest to trudny biznes do rozkręcenia pośród tak wielu już istniejących. Jej zapał, miłość do roślin oraz pomysłowość sprawią jednak, że nie będzie dla niej rzeczy niemożliwych. Lily jest szalenie miłą i empatyczną osobą, która szybko zjednuje sobie ludzi. Pomimo trudnego dzieciństwa i dużego żalu jaki ciągle w sobie nosi w stosunku do matki, stara się funkcjonować zwyczajnie, choć wszystkie wydarzenia miały ogromny wpływ na jej brak zaufania wobec ludzi, a zwłaszcza mężczyzn. Będąc nastolatką zamiast pamiętnika pisywała listy do Ellen, którą ubóstwiała. To ona "poznawała" jej wszystkie bolączki, cierpienia i pierwszą miłość. Ale przecież po pierwszej przychodzą także kolejne miłości, prawda? Ryle to świetnie zapowiadający się neurochirurg. Oddany pracy, ma zamiar w całości się na niej skupić i nie szuka stałego związku. Zwykłe zbiegi okoliczności sprawiają, że wpada na Lily kilkukrotnie i trudno mu ją wyrzucić z myśli. Nienagannie ubrany, zadbany, szczery do bólu, emanujący pewnością siebie, dążący do wyznaczonych sobie celów, poświęcający się pracy, kochający rodziców i siostrę. Raz za razem gdy patrzymy na niego, obserwujemy jego poczynania w myślach pojawia się tylko jedno słowo - ideał. Ale ideały podobno nie istnieją... Atlas to pierwsza miłość Lily. Poznała go gdy jako bezdomny dzieciak znalazł schronienie w opuszczonym domu tuż obok niej. Wyszydzany przez rówieśników, brudny, głodny, walczący z całym światem o każdy dzień... Ale Lily dostrzegła w nim coś więcej i zaczęła mu pomagać na tyle, na ile była w stanie to zrobić piętnastolatka. Uczucie między nimi przyszło mimowolnie i naturalnie niczym oddychanie. Ich relacja była niezwykła, jednak jak to w życiu bywa wszystko co dobre szybko się kończy. Minęło wiele lat od ich ostatniego spotkania i pomimo wielu zapewnień żadne z nich nie szukało ponownego kontaktu, choć nigdy o sobie nie zapomnieli. Ta książka wywołała we mnie szeroką gamę uczuć wobec bohaterów, a wszystko to dzięki niesamowitej narracji. Tu nic nie jest oczywiste i czarno-białe, a wszelkie decyzje, które należy podjąć są szalenie trudne. Atlas. Mój Boże, miałam ochotę utulić tego chłopaka, dać mu schronienie i obronić przed całym światem. Ryle. Pokochałam go z miejsca, był tak perfekcyjny, a jego uczucie było oczywiste i nawet gdy zawodził to i tak trudno było mi go skreślić całkowicie, bo to łamało moje serce.. Lily. Czy dzieci popełniają błędy rodziców? Czy jest to jakaś niepisana norma, że historie lubią się powtarzać? Nie potrafiłam jej ocenić, bo nikt nie wie jakby się zachował będąc na jej miejscu. Jedno jest pewne - jej sytuacja była szalenie zawikłana ale i niebezpieczna. Mnogość tematów, które porusza Autorka w tej książce sprawiają, że to nie jest zwykła powieść, o której można szybko zapomnieć. Bezdomność, nieudolność systemu opieki w Stanach, przemoc domowa. Ukazuje, że czasem rodzice nigdy nie powinni nimi zostać. Czasem coś co jest piękne gnije od środka. Nie każda miłość daje bezpieczeństwo, zrozumienie i piękne wspomnienia, bywa i taka, która rani do żywego i pozostawia blizny, z którymi trzeba trwać do końca życia. To bardzo ważny głos w literaturze kobiecej, napisany jak zwykle z niezwykłą precyzją i mnóstwem uczuć. Jedynie zakończenie w moim przekonaniu było jakby odstające poziomem od reszty historii i mnie osobiście rozczarowało. Ale to szczegół, który niknie w zderzeniu z całokształtem tej pozycji. Polecam!