Hal Elrod jest amerykańskim pisarzem, głównym mówcą i trenerem sukcesu. Jest twórcą metody Miracle Morning znanej prawie na całym świecie.
Powiedz mi jak wygląda Twój poranek, a powiem Ci, kim jesteś. Jest to poniekąd motyw przewodni książki. Wczesne godziny poranne. Otóż od tego jak wygląda nasz dzień, wpływ ma właśnie to jak zachowywaliśmy się rano przed wyjściem do pracy, szkoły czy po prostu po wstaniu z łóżka. Na to ma również wpływ, z jakimi myślami zasypiamy wieczorem. Jeśli kładziesz się z myślą, że jutro czeka Cię wspaniały dzień, piękny dzień, to on na pewno taki będzie. Jeśli wieczorem myślisz, kurde jutro znów trzeba wstać rano do roboty, to Twój nie jest szampański. Zgadza się? Czy wstajesz na tyle wcześnie, że masz czas wszystko zrobić na spokojnie, czy przeciągasz moment wyjścia z łóżka do ostatnich sekund, przy okazji tracąc pokłady energii i faszerując się nie potrzebnym stresem przy okazji śniadania, żeby z wszystkim zdążyć na czas? Jest to poniekąd nie lada wyzwanie wstać chociażby parę minut przed budzikiem, żeby wypić w spokoju poranną kawę. Sens fenomenu poranka mówi nam, żeby wstać godzinę wcześniej niż zwykle i skupić się w tym czasie tylko i wyłącznie na sobie. To mówisz, że nie masz czasu? Świetnie, ja też go mam mało. Ale wiesz, co? Nie należę też to rannych ptaszków, a od jakiegoś czasu wyjątkowo dobrze śpię. Nie mniej jak już zmobilizuje się, żeby wstać o 5: 30 i mieć życie przed życiem to mój dzień wygląda zupełnie inaczej niż bym spał do ósmej. Gdy wstaję tak wcześnie, to dzień jest taki długi, że na wszystko jest czas. Jeszcze lepiej jest, jak wieczorem dnia poprzedniego zaplanuje nowy dzień. I do tego również zachęca nas autor, do planowania. Nie mniej do wykonania Miracle Morning autor pisze, że wystarczy tylko 6 minut. 60 Sekund wdzięczności, 60 sekund afirmacji, 60 sekund medytacji, 60 sekund czytania, 60 sekund treningu, 60 sekund wizualizacji. 6 Minut brzmi o wiele lepiej niż godzina? Oczywiście, gdyż zakładam, że u Ciebie każda minuta o poranku jest na wagę złota. Osobiście polubiłem to moje życie przed życiem, gdy mam rano czas tylko dla siebie i nie jest to powyższe 6 minut, tylko troszkę więcej. I teraz chyba najważniejsze, żeby to nie spaliło na przysłowiowej panewce, potrzebujemy czasu, żeby poranne wstawanie weszło nam w krew. I jest to 30 dni. Czy jesteś w stanie zapłacić tą cenę, żeby odmienić swoje życie? Pierwsza faza budowania nawyku to wg autora przykrość, która trwa 10 dni. Choć z początku możesz odczuwać ekscytację z porannego wstawania, później może być nieco gorzej. W książce użyte jest porównanie do treningu na siłowni. 1Szego stycznia siłownie pękają w szwach i parking pod nią jest pełen samochodów, że z trudem znajdujesz wolne miejsce. Przez pierwsze dni porannego wstawania, gdy zadzwoni budzik, pewnie będziesz wielce zaskoczony, że to już. Najgorsze, co możesz zrobić, to nacisnąć drzemkę, albo powiedzieć sobie w myślach „jeszcze 5 minut” Znasz to? Jeśli przezwyciężysz pierwsze 10 dni należysz już częściowo do zwycięzców. „Rób rzeczy trudne, a będziesz miał łatwe życie” mówi jeden z cytatów. I do tego można odnieść się również podczas budowania nawyku. Kolejne 10 dni to wg autora Niewygoda. Fakt faktem w 11 dniu uczęszczania regularnie na siłownie wolnych miejsc parkingowych jest zdecydowanie więcej. Zostali tylko Ci, którzy przetrwali pierwsze dziesięć dni. Oczywiście, będzie Cię kusiło, żeby dziś poleżeć chwilę dłużej, ale pomyśl, czy warto było by zaprzepaścić poprzednie dziesięć dni wysiłku? Chyba nie.. Trzeci etap budowania nawyku, to Radość. Wg ekspertów do wytworzenia nowego nawyku potrzebujemy 21 dni. I z reguły na finiszu zaczynamy sobie pobłażać. Jak zrobię sobie 2 dni wolnego, że poleżę troszkę dłużej, to przecież nikomu korona z głowy nie spadnie. Niby nie, ale w budowaniu nawyku nie warto sobie pobłażać, tylko być konsekwentnym w dążeniu do celu. Przecież, jako tako, do pracy też nie chodzisz w kratkę? Wytrwaj 30 dni i ciesz się rezultatem.