Autor książki, Jan Dobraczyński to jedna z jakże wybitnych postaci polskiej literatury ubiegłego wieku, a niemal całkiem zapomniana. Genezy tego smutnego faktu należy doszukiwać się w przedwojennym zaangażowaniu i publicystyce Dobraczyńskiego – był on członkiem Stronnictwa Narodowego, udzielającym się m.in. na łamach legendarnego „Prosto z mostu” czy „Myśli Narodowej”, co oczywiście równać się miało z łatką antysemicką. Również pierwsze lata powojenne to aktywność w „wyklętym” dla wielu rzekomych niepodległościowców PAX-ie, założonym przez Bolesława Piaseckiego.
W okresie PRL Dobraczyński prowadził bogatą działalność publicystyczną, polityczną – wieloletni poseł, społeczną, a przede wszystkim literacką, publikując dziesiątki książek. Należy wspomnieć także o jego zaangażowaniu w trakcie II wojny światowej: uczestniczył w kampanii wrześniowej, Powstaniu Warszawskim, redagował podziemną prasę, a także funkcjonował w Żegocie, ratując przed zagładą setki żydowskich dzieci. Jak przystało na „antysemitę” został… odznaczony orderem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.
Powieść „Cień Ojca” to obszernie rozwinięta, autorska wizja życia Józefa i Świętej Rodziny, którą znamy z Pisma Świętego, jednak z bardzo przecież wersów. Dobraczyński prowadzi nas od dylematu małżeńskiego Józefa, przez poznanie Maryi, odrzucenie przez rodzinę, ujście do Egiptu, kończąc na zagubieniu Jezusa w świątyni. Dobraczyński świetnie odnajduje się w ówczesnych realiach życia, geografii Ziemi Świętej, konotacjach rodzinnych Józefa i Maryi. Całość zawiera szereg niuansów – odniesień do fragmentów Biblii niezwiązanych także bezpośrednio z losami Świętej Rodziny. Książkę czyta się jednym tchem. Choć dla osób znających jej dzieje (nie tylko z Ewangelii, ale też np. z objawień bł. A.K. Emmerich) wydawać by się mogło, że będzie ona do bólu przewidywalna, jest wręcz odwrotnie. Treść książki żyje – dosłownie. Nacechowana jest pełnią emocji. Miłość – poznanie się Maryi i Józefa; wstyd i odrzucenia – Zwiastowanie i narodziny Pana Jezusa; Lęk i słabość – ucieczka przed Herodem; Stabilizacja i spokój – życie w Egipcie i powrót do rodzinnych stron; Czy w końcu bezsilność i troska – towarzyszące poszukiwaniu nastoletniej Jezusa. To wszystko składa się pewną całość, która pozwala nam stwierdzić, że Święta Rodzina nie była wywyższona, nie była uprzywilejowana. Wręcz przeciwnie. Dotknięta była szeregiem problemów z jakimi spotyka się każdy z nas, od tych materialnych, przez wychowawcze, aż po małżeńskie.
Dobraczyński zaskakuje raz po raz swoim odtworzeniem niuansów historii najważniejszej z rodzin w dziejach ludzkości. Emocje targające Maryją i Józefem oddaje zwłaszcza w Ich dialogach, pełnych wzajemnej miłości, troski, ufności i umocnienia. Kiedy jedno z Nich przeżywało dramatyczne chwile, momenty załamania, wizję rychłej śmierci z wycieńczenia czy z rzymskiego miecza, zawsze mogło liczyć na drugie. Tę moc czerpali z Góry, od Najwyższego, pokładając w Nim ufność mimo często wydawać by się mogło beznadziejnego położenia i niemożności pełnego pojęcia swojej misji w zbawieniu świata. I właśnie w tym, tak wydawałoby się oczywistym fakcie tkwił klucz wielkości Świętej Rodziny, Maryi jako matki i żony, Józefa jako ojca i męża, ale także Jezusa jako Ich Syna.
Jan Dobraczyński zadziwia w swojej powieści autentycznością opisywanych wydarzeń. Choć to przecież tylko sfera domniemań, jeśli chodzi o detale – ubiór, budownictwo, zwyczaje itd., co do których nie mamy żadnej pewności, nawet przez moment nie nabiera się chęci wchodzenia w polemikę z wizją autora, i uzurpowania sobie prawa do nanoszenia własnych poprawek opisu poszczególnych fragmentów. Prezentowanie w dialogach niezwykłej więzi jaka łączyła Maryję i Józefa to kolejny mocny atut książki. Z jednej strony delikatność i czystość Maryi (w tym miejscu dodatkowo podkreślić należy, że odbiór Maryi po lekturze książki, jest wprost niesamowity), z drugiej zdecydowanie, ale i męska porywczość Józefa, tak wiele razy opracowywane przez najwybitniejszych teologów, nabierają w „Cieniu Ojca” nowego wydźwięku, można powiedzieć bliższego naszym codziennym zmartwieniom. Można by mnożyć zalety tej książki, której dane fragmenty przybierają format powieści miłosnej, w innych obyczajowej, aż po bodaj najliczniejsze wątki dramatyczne i sensacyjne. Kończąc mam nadzieję, że książka zostanie odkryta w Polsce na nowo, zwłaszcza w czasach jakże trudnych dla rodziny, małżonków, dzieci i Kościoła. A wspomnieć należy, że książka była w przeszłości pięknie recenzowana przez kard. Wyszyńskiego, a także wykorzystana w liście „Patris Corde” Papieża Franciszka.